Bohaterowie


Budowa trwa, reszta opisów będzie się pojawiać z czasem.

BOHATEROWIE 

Albus Severus Potter

Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa.”

          Al, wiódłby zapewne życie szczęśliwe, gdyby nie jeden istotny fakt, który zaważył na jego egzystencji. Był synem tego Pottera. Jak mu los dał, tak nieszczęsny musiał wsiąść. Ojciec zły nie był, ba był całkiem spoko, ale sława jaką zyskał dzięki pokonaniu Sami-Wiecie-Kogo, wcale nie ułatwiała życia Albusowi.
         Miarka szczególnie się przebrała kiedy to jako dziesięcioletni chłopiec kupił sobie czekoladową żabę. Rad z nowej karty do kolekcji, z nadzieją otworzył pudełko licząc na Jerada Ozziego jednego z najwybitniejszych pisarzy XVII w, który jako pierwszy opisał transmutacje powiększającą z dokładnymi instrukcjami. Niestety szczęście uleciało z niego tak szybko, jak czekoladowa żaba z pudełka, gdy tylko poczuła wolność. Nie było tam Ozziego, ba nawet nie było tam Dumbledora, którego nie lubił za imię jakie po nim odziedziczył, ani nawet Dorresa mistrza najszybszej rozgrywki szachowej, a jego kart miał już z osiem. Był tam jego ojciec. Albus przeżył szok, nieszczęsna karta wpadła w ręce Ginny, która postanowiła opatrzyć ją w ramkę i powiesić w salonie. Po tym wydarzeniu Harry obawiając się o swoje potomstwo, które w dodatku kilkakrotnie było nachodzone przez proroka, postanowił zaingerować i w ramach wywiadu i dwóch sesji zdjęciowych, w tym jednej bez koszulki (Ginny nie odzywała się potem do Harrego przez tydzień) wytargował z naczelnym gazety zakaz zbliżania się do dzieci i kogokolwiek z rodziny bez wcześniejszej zgody. Od tej pory zdjęcia rodziny Potterów zniknęły z czołówek. 
           Tak, że Albus dzieciństwo jakoś przeżył trochę nieszczęśliwie i z uszczerbkami na psychice...ale przeżył. Był kochany przez rodziców, dziadków, wujków i ciotki, a na urodziny zawsze dostawał mnóstwo prezentów. Co prawda James nieźle mu za dzieciaka biedy napykał zawsze wplątując go w swoje intrygi. Mała Lily natomiast traktowała jako niezłego kompana do zabawy jej kolorowymi lalkami.
           Gdy tylko zjawił się w Hogwarcie po raz pierwszy, (uprzednio całą drogę błagając Merlina o przydział do Gryffindoru) ulubionym przedmiotem Ala stała się transmutacja, z zafascynowaniem można by rzec, połykał książki co rusz podsyłane mu przez ciotkę Hermione. Szybko jego miłością stała się nauka, która przychodziła mu sama z siebie. Za lataniem nie przepadał, nie czół tego czegoś, egzamin praktyczny w pierwszej klasie jak zdał tak zdał i więcej zamiaru wsiadać na miotłę nie miał, a mecze lubił oglądać szczególnie w towarzystwie ojca. Na wielkie szczęście Harrego nienawidzi eliksirów i jest to jedna z niewielu rzeczy których pojąc nie może. 
           Albus odziedziczył po ojcu właściwie tylko wygląd, był posiadaczem czarnych włosów, zielonych oczu, niezwykle słabego wzroku. Na jego zaszczytnym nosie, który zdobi kilka piegów otrzymanych po matce, osadzone są okulary w brązowej oprawie. Jego mętne i jakże znudzone spojrzenie leniwie obserwuje otaczający go świat. 
           Al jest posiadaczem bardzo spokojnego charakteru. Niezwykle trudno jest go wyprowadzić z równowagi, ale bardzo łatwo zirytować. Swoją złość najczęściej wyładowuje wewnętrznie, prowadząc sam ze sobą niezliczone monologi. I wbrew temu co można sądzić po otaczającej go rodzinie i licznych znajomych i przyjaciołach Albus nienawidzi ludzi. Oczywiście nie w złym znaczeniu tego zwrotu, on po prostu nie lubi tłumów ani przebywać w centrum zainteresowania, najlepiej jest mu w towarzystwie książki no może kilku, a dopiero potem Rosie. Z natury można powiedzieć ze jest dość tchórzliwym Potterem, co cały czas mu wypomina James. Nawet w niebywałych przypadach potrafi być opanowany i patrzeć na sytuacje, które zapewne inny pojmowali by za przejaw absurdu, z zadziwiająco prostym do pojęcia wnioskiem do którego nikt inny dojść by nie mógł. 
           Nie posiadł daru do zjednywania sobie przyjaciół. Jensena znał od małego, mieszkał nie daleko niego i właściwie przyjaźnił się z nim już z przyzwyczajenia. Rosie była jego kuzynką a że ona zaprzyjaźniła się z osobą o tak sprzecznym charakterze i choć od samego początku obawiał się tej blondwłosej dziewczynki to nie okazała się ona taka straszna. I sam przyznawał sobie w głębi ducha że gdyby nie Rosie z Sheilą nie zamienił by nigdy ani słowa. Natomiast Tom, był Tomem i jak maszerowali pierwszy raz do Pokoju Wspólnego z uczty przypałętał się tak jakoś i został. A Albus dobierał przyjaciół rozważnie i trzeba było sobie na to miano jakoś Ala upodobać a jak to zrobili Sheila, Jensen i Tom pozostaje i dla niego samego dalej zagadką.  
I wbrew temu wszystkiemu co ludzie o nim mówią i myślą jest od tego całkowicie inny.

Rose Weasley

Wiedzę możemy zdobywać od innych, ale mądrości musimy nauczyć się sami.”

           Rose przyszła na świat dnia siódmego sierpnia, jako pierwsze dziecko Ronalda i Hermiony Granger. W przeciwieństwie do Albusa, wiodła spokojniejsze dzieciństwo, gdzie matka od małego napawała jej małą główkę miłością do nauki co rusz kupując jej nowe książki. A ojciec wpajał nienawiść do chłopców, słodyczy i Malfoy'ów. 
Dlaczego do chłopców – tu wiedziała, bo byli niemili i tylko ciągali ją i jej koleżanki za warkoczyki, tylko Albus był normalny.
Dlaczego do słodyczy – to też był dla niej jasne, bo nie chciała wygladać w wieku dziesięciu lat jak ta okropna Georgia z sąsiedztwa, która wyglądała jakby połknęła parę dmuchanych plażowych piłek.
Dlaczego do Malfoy'ów – o i tu następowała czarna dziura dla pięcioletniej Rose. Co to było Malfoy nie wiedziała a jak nie wiedziała to jak mogła to nienawidzić? Dopiero niecały rok później gdy wybrała się z ojcem i Hugo na Pokątną przekonała się, że w istocie Malfoy nie był czymś tylko kimś. Ron stał parę metrów dalej próbując uspokoić jej narwanego brata, który domagał się mugolskiej gitarki, a ona siedziała na jednej z huśtawek na pobliskim magicznym placu zabaw. Podszedł do niej od tak bez zbędnych pochodów, miał tak jasne włosy że nie mogła uwierzyć, ale nie to było najbardziej interesujące w owym chłopcu. Posiadał on takie oczy jakich sześcioletnia Rose w życiu nie widziała, ani u rodziców, dziadków, cioć czy wujków ani nawet Jamesa czy jej Albusa. Były przepełnione taką radością i beztroską. Ale pojawił się jej ojciec i ze zdziwieniem spoglądał na jej towarzysza, nie zdążył nic powiedzieć bo pojawił się ktoś jeszcze.
- Malfoy.
- Weasley.
I tak oto Rose dowiedziała się czym jest Malfoy, ale nie wiedziała dlaczego ma nienawidzić. Z czasem gdy podrosła, poznała historię swoich rodziców dokładniej, ale nie wszystko stało się dalej jasne. Ale gdy jechała do Hogwartu po raz pierwszy spotkała znów tego chłopca, poznała go tylko po jego platynowych włosach, a oczy były przepełnione bólem, rezerwą i wyższością i czymś jeszcze o czym miała się przekonać dopiero z kilka miesięcy – strachem.
           Największym zamiłowaniem Rose jest nauka, zazwyczaj przesiaduje z książką w bibliotece albo innym cichym miejscu gdzie w spokoju można poczytać. Odkąd dowiedziała się ze jej rodzice byli prefektami i ona postanowiła obrać ten cel, do którego swoja drogą dotarła. W życiu nie dostała żadnego szlabanu i była wprost idealnym przykładem na wzór do naśladowania. A szkolny regulamin to dla niej rzecz wagi wielkiej. 
Można jednak śmiał stwierdzić, że Rose jest osobą dość irytującą. Jej perfekcyjność, chęć zaimponowania i ośli upór nieźle potrafi uprzykrzyć życie innym. Problem polegał też w tym, że był świecie przekonana, ze to ona zazwyczaj ma rację. Ciężki charakter i kąśliwe uwagi nie ruszają tylko Albusa i Sheili. A odkąd dostała odznakę z literkę P stał się jeszcze bardziej problematyczna. Mimo to Rose potrafiła zjednywać sobie ludzi jak mało kto i choć na dłuższą metę potrafiła być irytująca była idealnym materiałem na przyjaciela. A ona jako jedna z licznej rodziny potrafiła wysłuchać albo po prostu pomilczeć i chyba właśnie dlatego zjednała sobie osamotnione serce Albusa.
           Posiada burzę rudawych loków, które niezbyt chętnie z nią współpracują, a ona rzadko ma czas aby je okiełznać gdyż brak jej czasu na tak przyziemne sprawy. Jak większość z rodziny posiada na nosie i policzkach kilka bladych piegów. Rose ma duże ciemnogranatowe oczy, które wzbudzają bezgraniczne zaufanie i spokój.


Sheila Zoe Crawford

"Nie dbam o to, co ludzie myślą, albo mówią o mnie, wiem kim jestem."

           Pochodzi z całkowicie niemagicznej rodziny. Posiada dwójkę młodszego rodzeństwa, histeryzującą matkę i ojca pracocholika. List okazał się wielkim zaskoczeniem w całej rodzinie a skoro ojciec wyraził soją aprobatę, pojechać musiała. I było to dla niej jak znalezienie igły w stogu siana. Bo zapewne została by kosmetyczką jak jej matka albo podrzędnym pracownikiem jakiejś wielkiej korporacji jak tato.
           Sheila posiada bardzo wybuchowy temperament. Jest osobą o niezwykle skomplikowanej budowie psychicznej. Mówi to co myśli, co przyswaja jej dość sporo problemów. Jest bezpośrednia i nigdy nie stara ukryć swoich emocji. Mimo to nie zniechęca to nikogo by Shili nie lubić, ale jest za to wiele innych powodów. Jest otwarta i zadziwiająco szybko umie odnaleźć się w nowej sytuacji. Beztroska z jaką podchodzi do życia emanuje z niej na każdym kroku doprowadzając Rose do wściekłej pasji, która obrała sobie za cel nawrócić ją. Jednak Sheila jest tak różna i nieprzewidywalna, że wzbudza w ludziach strach. Jest strasznie niecierpliwa i zbyt długie trwanie w jednym miejscu doprowadza ją do gorączki. Kiedy obierze sobie jakiś cel, zaraz zarzyna szukać następnego, bo do żadnego uparcie nie dąży, wiec nigdy nie robi dalekosiężnych planów.
           Sheila jest ładna, ale ukrywa to pod swoim ekstrawaganckim ubiorem. Odkąd lat trzynaście skończyła stała się jednym z kolejnych utrapień McGonagall, która na każdym kroku gani ją za nieprzyzwoity strój. Często ma na nogach dwie różne tenisówki, a na rękach pełno równych zawieszek. Koszulki przecina, rozpruwa, tnie i co innego da się jeszcze z nimi zrobić. 
           Jej ciemnoblond czuprynę, sięgająca daleko za łopatki, zdobią kolorowe pasemka. Sheila posiada wyjątkowe fioletowe spojrzenie, w która nie da się patrzeć zbyt długo. I nie jest one przepełnione gniewem, złością czy nienawiścią, tylko czymś czym Albus rozgryźć nie umiał przez dłuższy czas – dzikością. 
Shila zawsze ma przy sobie szkicownik oraz parę ołówków, zwykle można ją dostrzec bazgrząca po kartce. Bo jak sama mówi sztuka wcale ciszy nie potrzebuje, a ona może tworzyć zawsze i wszędzie.
I właściwie czym Sheila zasłużyła sobie na sympatię Albusa, no bo w końcu czymś musiała. Pewne jest to, że z własnej woli nigdy by się do niej nie odezwał. Była taką osobą z jaką Al nigdy mieć do czynienia nie chciał – buntowniczą i wybuchową, której wszędzie było pełno. Ale Albus nie żałował, bo właściwie okazała całkiem fajna – jak na dziewczynę. Sheila była po prostu prawdziwa, a nie sztuczna jak dużo dziewcząt w tym wieku. I sądzę, że nawet sam Albus by się spierał to jej charakter, tak niemożliwy przekonał go, że jest osobą wartościową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz